Przed ponad czterystu laty na wielkoksiążęcym tronie moskiewskim – przy wydatnej pomocy wojsk polskich – zasiadł na krótko tajemniczy młodzieniec pod imieniem Dymitra, jakoby cudem ocalonego z rąk zamachowców syna Iwana Groźnego. Olśniewająca kariera i tragiczny koniec samozwańczego imperatora – od „objawienia się” przed kresowymi magnatami w Rzeczypospolitej w 1603 roku i zwycięskiej wyprawy po „dziedzictwo”, poprzez małżeństwo z ambitną Maryną Mniszchówną, zawarte per procura w Krakowie, aż po huczne wesele carskiej pary i rychłą „krwawą jutrznię” w Moskwie w maju roku 1606 – znalazły szeroki oddźwięk we współczesnej literaturze okolicznościowej. Jej twórcy w różny sposób podsycali nadzieje na rozliczne korzyści, mające wypłynąć dla państwa polsko-litewskiego (a z czasem i dla całego świata chrześcijańskiego) ze spodziewanego ścisłego związku z potężnym i przychylnym władcą za wschodnią rubieżą. I nawet kaźń pierwszego Samozwańca, śmierć wielu Polaków podczas moskiewskich rozruchów, uwięzienie i zesłanie tych, którzy przeżyli – nadziei owych nie odebrały. Nad Wisłą, Niemnem i Dnieprem chętnie słuchano wieści o następnych wcieleniach „Dymitra”, a po ugaszonym właśnie rokoszu sandomierskim (1609) bardzo liczono na wygraną z „Moskwicinem” w wojnie pod wodzą samego króla Zygmunta III Wazy. Autorzy utworów propagandowych i okolicznościowych z okresu pierwszej Dymitriady – przypomnianych w niniejszym tomie w skromnym, acz zapewne interesującym wyborze – nie zadawali sobie tych pytań, które nurtowały i nurtują historyków: kim naprawdę był Samozwaniec, jakie siły polityczne stały za nim, gdzie kierowały się rzeczywiste zamiary jego mocodawców i dokąd sięgały zamysły samego władcy. Talenty swe oddali w służbę snu o nowym ładzie. Tymczasem ponurą jawą Rosji była tylko „epoka zamętu” – smuta.
|